czwartek, 16 stycznia 2020

Zaufaj Mi - Część 3

Trust Me - Złudna Bezsilność & Bezduszna Panika


  Byłem niczym sparaliżowany, przestałem nawet na chwile oddychać. To się nie może dziać. To musi być jedna wielka pomyłka.

Próbowałem sobie to wmówić, lecz na marne, to rzeczywistość, cholerna rzeczywistość.
Zakląłem cicho, że też dzisiaj Pani Fortuna postanowiła mnie opuścić, wybrała sobie cudowny moment, warknąłem w duchu sfrustrowany.
 Odetchnąłem głęboko kilka razy, aby się uspokoić po czym zacząłem się wyrywać. Na marne, uścisk alfy jedynie się wzmocnił na mej tali i pociągnął mnie on w głąb pomieszczenie odwracając w swoją stronę i zamykając drzwi. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić, w mym umyśle panował chaos.
Starałem się nie patrzeć na alfę, błądziłem wzrokiem po jego gabinecie.
 Był przytulnie urządzony w ciemnych odcieniach brązu, z masywnym mahoniowym biurkiem przy którym stał duży skórzany fotel. Biurko te mieściło się pod oknem. Natomiast pod jedna ze ścian znajdowała się duża szara kanapa z granatowymi poduszkami, na przeciwko niej był regał z książkami i dokumentami, zajmował on całą ścianę. Wystrój dopełniały duże rośliny artystycznie porozrzucane po pokoju dodając mu aury spokoju.
  Całość prezentowała się nadzwyczaj spójnie. Pomysłodawcy wystroju udało się uniknąć wrażenia przepychu. Byłem pod wrażeniem porządku jaki tu panował.
 I pewnie długo bym jeszcze rozmyślał nad wystrojem pokoju gdybym nie poczuł szarpnięcia do przodu, a mój nos nie wylądował by w zgięciu szyi alfy. Nie mogłem już dłużej ignorować jego obecności ani zapachu, który przemawiał do mnie i mojego wilka. Bałem się, że przez to on się oswobodzi z kajdan w które go zakułem. Już teraz kolejny raz tego dnia podniósł głowę i otworzył oczy co wcześniej byłoby nie do pomyślenia.
 Warknąłem cicho, aby alfa mnie puścił, lecz było to na marne. Nie zrozumiał on chyba mojego przekazu albo po prostu miał gdzieś to czego ja chcę. Jedynie schylił swą głowę i schował twarz w zgięciu mej szyi, wąchając mnie. Chciało mi się śmiać, a jednocześnie byłem zaniepokojony tym co się dalej wydarzy. Każdy mięsień miałem napięty, aby być przygotowanym na to co nadejdzie. Lecz tego się nie spodziewałem. On zaczął mruczeć!
 Obejmujące mnie w tali ramię wzmocniło swój uścisk, gdy zacząłem się wyrywać, drapać i gryźć. Warknął niezadowolony i drugą dłonią chwycił me nadgarstki wykręcając je do tyłu tak, że były one schowane za mymi plecami przez co górna połowa mego ciała była lekko wygięta do tyłu co dawało my tylko większy dostęp do mej szyi jak i reszty ciała. Natomiast biodra były mocno przyciśnięte do niego przez co odczuwałem, jak mocno reaguje on na mój zapach i obecność. Nie powiem pochlebiało mi to i sprawiało że byłem lekko podekscytowany i zapewne gdyby nie moje obawy o przyszłość sam miałbym lekki problem w spodniach. 
 To wszystko powodowało tylko większy mętlik w mej głowię i ani trochę mi się to nie podobało. Pragnąłem odzyskać swój dawny spokój umysłu i bycia, lecz póki on mnie trzyma, póki tu był wydawało się to tylko nierealnym marzeniem.
 Zrezygnowany westchnąłem i opuściłem głowę czekając, aż mnie puści, nic innego teraz nie mogłem zrobić i to mnie dobijało. Byłem bezsilny, skazany na jego zachcianki co przywoływało niechciane wspomnienia i obietnice, które sobie złożyłem, a których teraz nie mogłem dotrzymać.
 To bolało mnie, moją psychikę i to kim jestem. Bezsilność pożerała mnie, choć nie dawałem po sobie tego poznać.
 Wreszcie alfa podniósł swą głowę i pierwszy raz ujrzałem jego twarz, która była, jak z erotycznego snu. Mocno zarysowana szczęka w której jednocześnie kryła się łagodność, wąskie kuszące usta i najcudowniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem, pociemniałe z pragnienia z iskrami radości, jak morze podczas sztormu. Zahipnotyzowały mnie i rozkochały w sobie. Mógłbym patrzeć na nie godzinami. Sprawiały, że moje serce biło szybciej, tak realne, a jednocześnie jakby z innego świata. Do tego czarne postrzępione aksamitne włosy proszące się o przeczesanie po nich dłonią, tworzyły na głowię alfy lekki nieład i sięgały prawie do połowy jego szyi. Skórę natomiast miał lekko złocistą, ale w mniejszym stopniu niż Paul, choć w jego przypadku tworzyło to tylko wspanialszy efekt. Tak jakby on sam cały był stworzony do podziwiania i pożądania.
Emanował męskością, siłą i seksem.
 Czystym seksem.
Aż miałem ochotę polizać jego skórę, przeczesać dłońmi włosy, a pocałunkami zbadać, każdy rys twarzy i skosztować ust po czym zacząć podgryzać jego obojczyk który wystała spod czarnej bluzki z dekoltem w kształcie litery V.
  Mój wilk wyrywał się do niego, niszcząc łańcuchy w które był zakuty, chciał go tu i teraz.
Na szczęście w porę się opanowałem. Siłą woli nałożyłem na wilka kolejne łańcuchy zmuszając go, aby się położył i schował, a sam zganiłem się w myślach za podziwianie alfy.
On był moim partnerem.
 Partnerem, którego nie chciałem.
Partnerem, który będzie chciał mnie zniewolić i zabrać mi wolność, zmusić do czucia.
 Odchrząknąłem oczyszczając gardło i patrząc mu w oczy odezwałem się w miarę chłodnym głosem. Nie wiem, jak mi się to udało.
  - Puść mnie.
Niby jedynie dwa słowa, lecz gdy tylko je usłyszał warknął jakbym powiedział coś strasznego po czym mnie puścił czym byłem bardzo zaskoczony. Ostrożnie cofnąłem się w tył przez co prawie wylądowałem na drzwiach, lecz nie bardzo się tym przejąłem. Alfa odwrócił się do mnie plecami i skierował się w stronę fotele. Dopiero teraz widziałem jego całą sylwetkę. Był on umięśniony, ale nie jak jakiś kulturysta, lecz w ten seksowny męski sposób bez zbędnego przesadyzmu, wyższy ode mnie o głowę o czym już wcześniej się przekonałem, gdy przyciskał mnie do siebie.
 Szedł powoli jakby chciał abym go podziwiał. A, gdy już znalazł się u celu odwrócił się w moja stronę i usiadł na fotele obserwując mnie.
Zacząłem iść w jego stronę z podniesioną głową mając nadzieje, że moja postawa wyraża obojętność i niechęć.
Zatrzymałem się tuż przed biurkiem i z udawaną swobodą oraz obojętnością spojrzałem na niego.
Uśmiechnął się i odezwał, a jego głos mógł zwalać z nóg. Aksamitny, lekko mruczący, chropowaty, kuszący i namawiający do złego. O tak jego głos był cudowny, mógłbym słuchać go godzinami szczególnie ze świadomością, że ta mrucząco kusząca nutka jest dla mnie i tylko dla mnie
  - Jestem Samael. Alfa tutejszej sfory, a ty słodki jesteś mym partnerem.
Na jego ostatnie słowa chciałem się odezwać, zaprzeczenie rwało się z mych ust, lecz on widząc to po prostu podniósł rękę w niemym rozkazie milczenia. Zamknąłem usta i skrzywiłem się.
  - Nie zaprzeczaj Gabrielu - Moje imię wręcz wymruczał, a jego wzrok skanował moją postać z pożądaniem w oczach - Zaprzeczenie nic nie da, jesteś mój.
Nie mogłem już dłużej milczeć, jeszcze chwila, a pomyśli, że będę jego bezwładną własnością na co nie mogę dopuścić, nie pozwolę mu zniewolić siebie.
  - Nie jestem twój, nie jestem twoim partnerem, mam gdzieś co sobie ubzdurałeś, nie możesz mnie zmusić! - Wręcz wywarczałem te słowa.
Spodziewałem się złości ze strony Samaela, lecz on jedynie się roześmiał. Spojrzałem na niego zdziwiony.
 W mgnieniu oka znalazł się przy mnie, a jego dłoń obejmowała mój policzek, delikatnie, lecz stanowczo. Jego oczy były poważne co nie wróżyło mi dobrze, szczególnie, że zaczynałem mieć złe myśli, gdyż budziło się we mnie pożądanie. Uczucie którego nie czułem od wieków.
Przygryzłem wargę, a moja wyobraźnia postanowiła być przeciwko mnie i podsunęła mi obraz, gdzie Samael przyciska mnie do biurka i zaczyna całować brutalnie, a jednocześnie łagodnie z niewyobrażalną namiętnością.
  Potrząsnąłem głową i wymierzyłem sobie mentalny policzek, aby się otrząsnąć z własnej głupoty.
Samael w tym czasie schylił głowę i powąchał mnie w miejscu, gdzie szyja łączy się z ramieniem po czym mruknął z aprobatą zapewne wyczuwając me zdradzieckie pożądanie.
 Przełknąłem ślinę, wystarczy zaledwie kilka chwil w jego obecności, a już traciłem siebie i swoją wolność.
Nie chce tego! Nie chcę!
 Oddajcie mi mnie, oddajcie mi moją wolność i egzystencje bez większego sensu, oddajcie mi moje wybory. Oddajcie mi!
Zacząłem szybciej oddychać, spazmatycznie łapiąc powietrze tak jakbym tonął. Czyżby to był atak paniki? Nigdy nie miałem takich ataków... Chwyciłem Samaela za ramiona nie mogąc złapać tchu, mroczki zaczęły mi się pojawiać przed oczami, jak przez mgłę słyszałem jego głos.
  - Spokojnie, oddychaj mój piękny, oddychaj.
Powoli wszystko zaczynało się unormować. Oddychałem już spokojnie i pewnie, a wzrok powrócił.
  Znajdowałem się na podłodze klęcząc i trzymając Samaela za ramiona, a on patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem z jedna dłonią masującą mą szyje, a drugą na mej tali. Spojrzałem mu w oczy i puściłem go.
  - Musze zapalić - Mruknąłem do siebie pod nosem, zażenowany tym co się przed chwilą stało.
Wstałem na drżących nogach, a Samael pokierował mnie na fotel i już po chwili siedziałem na nim. Podkuliłem nogi i usiadłem, jak do medytacji, odchylając plecy w tył. Wyjąłem papierosy i zapalniczkę, aby już po chwili zaciągnąć się cudownym dymem papierosowym. Przede mną pojawiła się popielniczka, nie wiem skąd Samael ją ma, może też pali. Wzruszyłem ramionami, nie ma sensu teraz nad tym rozmyślać, wolałem skupić się na uporządkowaniu swych myśli i wymyśleniu czegoś co pozwoli mi powrócić do mej wcześniejszej egzystencji bez kuszącego wilka alfy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz